OneRepublic
to zespół pop-rockowy pochodzący z Ameryki znany między innymi z takich hitów
jak Couting Stars ( ponad miliard
wyświetleń na kanale youtube! ), czy też All
The Right Moves nagrany wspólnie z Timbalandem, dzięki którym na stałe
goszczą na listach przebojów. Grupę tworzą
Ryan Tedder, Zach Filkins, Drew Brown, Eddie Fisher i Brent Kutzle. W
2016 roku powrócili z singlem Wherever I
Go zapowiadającym najnowsze, czwarte już wydawnictwo , a ja słuchając go
byłam nieco zdziwiona, ale i zaintrygowana zmianą klimatu jaką wprowadzili do
swoich piosenek. Potem przyszedł czas na Kids
i to dopiero dzięki niej czekałam na cały album żywiąc nadzieję, że jego reszta
odzwierciedli to, jak dobrym zespołem może okazać się OneRepublic. Po
przesłuchaniu Oh My My mam jednak mieszane
odczucia co do końcowego, całościowego efektu. Wydaje się, że jest to mało
spójny album, a im dłużej się go słucha, tym bardziej okazuje się być męczący.
Tak naprawdę skłaniam się ku stwierdzeniu, że dla Oh My My najlepszym antidotum stanowiłoby wyciągnięcie co najwięcej 11 piosenek i stworzenie jednej, a może i dwóch EP-ek.
Płytę
rozpoczyna kompozycja wybrana nie bez powodu na singiel, Let’s Hurt Tonight i jest to jedna z tych najlepszych propozycji,
które serwuje nam OneRepublic. Do tej pory Rayn Tedder kojarzył mi się raczej ze
spokojnymi dźwiękami okraszonymi delikatnym głosem ( chociażby przepiękne All I Need z debiutanckiego Dreaming Out Loud ), dlatego też tak
energiczna piosenka z mocnym wokalem zdecydowanie zachęca, by zapoznać się z
całym Oh My My. I nie bez powodu, bo
po niej rozbrzmiewa Future Looks Good,
według mnie genialna, wręcz specjalnie stworzona piosenka – przerywnik do
odśpiewywania na stadionach. Napawa optymizmem i całe szczęście, bo naprawdę
jest potrzebny do odsłuchania tytułowego Oh My My
— ten akurat w ogóle mi się nie podoba i szczerze powiedziawszy niewiele mam o
nim do powiedzenia, po prostu za każdym razem go omijam, tak, by zwariować ze
szczęścia, gdy z głośników dolatuje do mnie genialne Kids. Minęło sporo czasu, od kiedy po raz pierwszy usłyszałam tę
piosenkę, a wciąż nieprzerwanie ją uwielbiam i tkwi na mojej stałej playliście.
Wszystko w niej jest idealnie dopracowane: muzyka, tekst, w którym Rayan Tedder opowiada o powrotach do krainy dzieciństwa, gdzie wszystko jest prostsze i
przyjemniejsze ( kto nie chciałby o tym śpiewać? ) — istny majstersztyk. Jest
on szczególnie potrzebny, bo dalej siedzi mi w głowie nawet kiedy przychodzi
moment dla dwóch ponownie o wiele gorszych utworów: Dream i Choke, które
mówiąc krótko i szczere mogą być, ale na kolana nie powalają. Jedyne co uznaję w
nich za plus, to doskonały głos Rayna. Za to na większą uwagę zasługuje A.I. nagrane wspólnie z Peterem
Gabrielem: muszę przyznać, że nawet jeśli nie jest to specjalnie skomplikowany
kawałek, to przyjemnie się go słucha. Oh
My My jest naprawdę zróżnicowaną płytą i dla niektórych słuchaczy na pewno
będzie stanowić to pewien problem w odbiorze. W końcu po trzech nieco gorszych
piosenkach zespół postanowił zamieścić kolejną perełkę Better , moją drugą ulubioną piosenkę po Kids. Ma zdecydowanie inny, intrygujący klimat, zwłaszcza,
gdy wokalista śpiewa o utracie zmysłów: ,,I think I lost my mind , don’t worry
about me, happens all the time’’. Do takiego wniosku możemy dojść włączając Oh My My: płyta składa się naprawdę
praktycznie ze wszystkiego co reprezentuje dzisiaj muzyka popularna, ale trudno się temu dziwić, ponieważ Rayn Tedder jest nie tylko frotmanem One Republic,
ale również twórcą wielu tekstów dla innych artystów, takich jak Kelly
Clarkson, czy Beyonce. Nie bez powodu więc magazyn Bilboard nazwał go
,,sekretnym królem popu’’, zwłaszcza, że pokazuje to chociażby Born, kolejny energiczny utwór zamieszczony
na albumie, w którym śpiewa do miłości swojego życia: ,,I was born, born to
love you’’. Następnie zespół zwalnia mocno serwując przepiękną balladę Fingertips minimalistyczne skomponowaną,
opartą głównie na głosie Teddera, rozbrzmiewającym równie pięknie w Human, niestety ten drugi utwór w ogóle
mi nie podchodzi, z jednej strony bit jest bardzo poprawny, wokalnie: bez
zarzutu, ale i tak nie jest to piosenka, której słuchałabym na co dzień.
Podobnie sytuacja przedstawia się z Lift
Me Up i NbHD o których nawet nie
wiem do końca co sądzić. Po prostu do mnie nie trafiają, co nie oznacza, że są złe, być może innym przypadną do gustu.
Uwielbiam za to trójcę kończącą Oh My My:
Wherever I Go, All These Things, oraz Heaven.
Pierwsza z nich nieprzypadkowo została obrana na singiel: Wherever I Go jest świetnym, energicznym kawałkiem idealnym do
tańca, radia czy słuchania na cały regulator na głośnikach. Nie da się przy
niej nie tryskać optymizmem. All These Things
jest o wiele spokojniejszą piękną balladą, w której wokalista jeszcze raz daje
popis swoich wokalnych możliwości. Album zamyka piosenka Heaven, wręcz stworzona do wspólnego śpiewania podczas koncertów i
będąca powodem dla którego warto przesłuchać Oh My My do samego końca. Co prawda, za każdym razem najzwyczajniej
w świecie przewijam te ,,gorsze’’ utwory, czyli Oh My My, Human, czy NbHD i uważam, że bez nich płyta byłaby
o wiele lepsza ( właśnie je miałam na myśli pisząc o odrzuceniu niektórych piosenek ) a tak jawi się nieco męcząco i jak już wspomniałam mało
spójnie, jeśli chodzi o styl muzyczny. Jednak Kids, Better, Wherever I Go, Fingertips czy też Let’s Hurt Tonight przekonują mnie do siebie, więc ostatecznie Oh My My może i nie jest albumem roku,
ale i tak zasługuje na uwagę. Jedyne, czego powinno wymagać się od OneRepublic,to to, aby następnym razem tworząc krążek wybrali konkretną ścieżkę muzyczną i nie mieszali ze sobą tak różnych składników.
Najlepsze piosenki: Kids, Better,
Fingertips,
Wherever
I Go, Heaven
Najsłabsze piosenki: NbHD, Dream,
Human
Moja ocena: 5,5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz