niedziela, 25 marca 2018

RECENZJA 4 - ONEREPUBLIC ,,OH MY MY''



OneRepublic to zespół pop-rockowy pochodzący z Ameryki znany między innymi z takich hitów jak Couting Stars ( ponad miliard wyświetleń na kanale youtube! ), czy też All The Right Moves nagrany wspólnie z Timbalandem, dzięki którym na stałe goszczą na listach przebojów. Grupę tworzą  Ryan Tedder, Zach Filkins, Drew Brown, Eddie Fisher i Brent Kutzle. W 2016 roku powrócili z singlem Wherever I Go zapowiadającym najnowsze, czwarte już wydawnictwo , a ja słuchając go byłam nieco zdziwiona, ale i zaintrygowana zmianą klimatu jaką wprowadzili do swoich piosenek. Potem przyszedł czas na Kids i to dopiero dzięki niej czekałam na cały album żywiąc nadzieję, że jego reszta odzwierciedli to, jak dobrym zespołem może okazać się OneRepublic. Po przesłuchaniu Oh My My mam jednak mieszane odczucia co do końcowego, całościowego efektu. Wydaje się, że jest to mało spójny album, a im dłużej się go słucha, tym bardziej okazuje się być męczący. Tak naprawdę skłaniam się ku stwierdzeniu, że dla Oh My My najlepszym antidotum stanowiłoby wyciągnięcie  co najwięcej 11 piosenek i stworzenie jednej, a może i dwóch EP-ek.  

Płytę rozpoczyna kompozycja wybrana nie bez powodu na singiel, Let’s Hurt Tonight i jest to jedna z tych najlepszych propozycji, które serwuje nam OneRepublic. Do tej pory Rayn Tedder kojarzył mi się raczej ze spokojnymi dźwiękami okraszonymi delikatnym głosem ( chociażby przepiękne All I Need z debiutanckiego Dreaming Out Loud ), dlatego też tak energiczna piosenka z mocnym wokalem zdecydowanie zachęca, by zapoznać się z całym Oh My My. I nie bez powodu, bo po niej rozbrzmiewa Future Looks Good, według mnie genialna, wręcz specjalnie stworzona piosenka – przerywnik do odśpiewywania na stadionach. Napawa optymizmem i całe szczęście, bo naprawdę jest potrzebny do odsłuchania tytułowego Oh My My — ten akurat w ogóle mi się nie podoba i szczerze powiedziawszy niewiele mam o nim do powiedzenia, po prostu za każdym razem go omijam, tak, by zwariować ze szczęścia, gdy z głośników dolatuje do mnie genialne Kids. Minęło sporo czasu, od kiedy po raz pierwszy usłyszałam tę piosenkę, a wciąż nieprzerwanie ją uwielbiam i tkwi na mojej stałej playliście. Wszystko w niej jest idealnie dopracowane: muzyka, tekst, w którym Rayan Tedder opowiada o powrotach do krainy dzieciństwa, gdzie wszystko jest prostsze i przyjemniejsze ( kto nie chciałby o tym śpiewać? ) — istny majstersztyk. Jest on szczególnie potrzebny, bo dalej siedzi mi w głowie nawet kiedy przychodzi moment dla dwóch ponownie o wiele gorszych utworów: Dream i Choke, które mówiąc krótko i szczere mogą być, ale na kolana nie powalają. Jedyne co uznaję w nich za plus, to doskonały głos Rayna. Za to na większą uwagę zasługuje A.I. nagrane wspólnie z Peterem Gabrielem: muszę przyznać, że nawet jeśli nie jest to specjalnie skomplikowany kawałek, to przyjemnie się go słucha. Oh My My jest naprawdę zróżnicowaną płytą i dla niektórych słuchaczy na pewno będzie stanowić to pewien problem w odbiorze. W końcu po trzech nieco gorszych piosenkach zespół postanowił zamieścić kolejną perełkę Better , moją drugą ulubioną piosenkę po Kids. Ma zdecydowanie inny, intrygujący klimat, zwłaszcza, gdy wokalista śpiewa o utracie zmysłów: ,,I think I lost my mind , don’t worry about me, happens all the time’’. Do takiego wniosku możemy dojść włączając Oh My My: płyta składa się naprawdę praktycznie ze wszystkiego co reprezentuje dzisiaj muzyka popularna, ale trudno  się temu dziwić, ponieważ Rayn Tedder jest nie tylko frotmanem One Republic, ale również twórcą wielu tekstów dla innych artystów, takich jak Kelly Clarkson, czy Beyonce. Nie bez powodu więc magazyn Bilboard nazwał go ,,sekretnym królem popu’’, zwłaszcza, że pokazuje to chociażby Born, kolejny energiczny utwór zamieszczony na albumie, w którym śpiewa do miłości swojego życia: ,,I was born, born to love you’’. Następnie zespół zwalnia mocno serwując przepiękną balladę Fingertips minimalistyczne skomponowaną, opartą głównie na głosie Teddera, rozbrzmiewającym równie pięknie w Human, niestety ten drugi utwór w ogóle mi nie podchodzi, z jednej strony bit jest bardzo poprawny, wokalnie: bez zarzutu, ale i tak nie jest to piosenka, której słuchałabym na co dzień. Podobnie sytuacja przedstawia się z Lift Me Up i NbHD o których nawet nie wiem do końca co sądzić. Po prostu do mnie nie trafiają, co nie oznacza, że są złe, być może innym przypadną do gustu. Uwielbiam za to trójcę kończącą Oh My My: Wherever I Go, All These Things, oraz Heaven. Pierwsza z nich nieprzypadkowo została obrana na singiel: Wherever I Go jest świetnym, energicznym kawałkiem idealnym do tańca, radia czy słuchania na cały regulator na głośnikach. Nie da się przy niej nie tryskać optymizmem. All These Things jest o wiele spokojniejszą piękną balladą, w której wokalista jeszcze raz daje popis swoich wokalnych możliwości. Album zamyka piosenka Heaven, wręcz stworzona do wspólnego śpiewania podczas koncertów i będąca powodem dla którego warto przesłuchać Oh My My do samego końca. Co prawda, za każdym razem najzwyczajniej w świecie przewijam te ,,gorsze’’ utwory, czyli Oh My My, Human, czy NbHD i uważam, że bez nich płyta byłaby o wiele lepsza ( właśnie je miałam na myśli pisząc o odrzuceniu niektórych piosenek ) a tak jawi się nieco męcząco i jak już wspomniałam mało spójnie, jeśli chodzi o styl muzyczny. Jednak Kids, Better, Wherever I Go, Fingertips czy też Let’s Hurt Tonight przekonują mnie do siebie, więc ostatecznie Oh My My może i nie jest albumem roku, ale i tak zasługuje na uwagę. Jedyne, czego powinno wymagać się od OneRepublic,to to, aby następnym razem tworząc krążek wybrali konkretną ścieżkę muzyczną i nie mieszali ze sobą tak różnych składników.  

Najlepsze piosenki: Kids,  Better,  Fingertips,  Wherever I Go,  Heaven
Najsłabsze piosenki: NbHD,  Dream,  Human

Moja ocena: 5,5/10



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szukaj na tym blogu